Wpis z 12 sierpnia 2017 r.
___________________________
Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN opublikował ranking średnich miast, którym grozi marginalizacja i problemy społeczno-gospodarcze. Spośród 255 średnich miast (miasta większe niż 20 000 mieszkańców, niebędące stolicą województwa) z problemami boryka się 122 z nich.
___________________________
Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN opublikował ranking średnich miast, którym grozi marginalizacja i problemy społeczno-gospodarcze. Spośród 255 średnich miast (miasta większe niż 20 000 mieszkańców, niebędące stolicą województwa) z problemami boryka się 122 z nich.
Na liście znalazło się Krosno, ale nie w czołówce. W pierwszej dziesiątce są nasi sąsiedzi: Przemyśl – 5. miejsce, Sanok 6. i Jasło 9. Krosno w tym zestawieniu zajmuje miejsce „dopiero” czterdzieste piąte.
Jak twierdzą twórcy rankingu, próbowano wielu zestawień niekorzystnych czynników, jednak czołówka zawsze była ta sama. Pozwala to twierdzić, że przygotowane przez Polska Akademię Nauk opracowanie jest rzetelnym źródłem prognoz i analiz.
Cóż taki ranking może oznaczać? Znaczy ni mniej ni więcej, że w Krośnie jest „średnio”, ale u sąsiadów jest fatalnie. Na pewno wiemy, że mamy sytuację, w której rozdano nam słabe karty, podobnie jak Sanokowi i Jasłu, ale my potrafimy nimi grać i wyciągamy z nich maksimum.
Czy to dobrze? Z pewnością chwalić należy nasze władze, że tak dobrze grają tymi naszymi kartami. Inwestycje w infrastrukturę zaczynają powoli przyciągać przemysł i być przyczynkiem do jego rozwoju (nowe fabryki w strefie przemysłowej). Do stosunkowo dobrej kondycji miasta, oprócz działań władz przyczynia się w dużej mierze i społeczeństwo, czyli my wszyscy. Inwestycje w Krośnie raczej nie spotykają się już z protestami, bo nauczyliśmy się, że po nich faktycznie jest lepiej. W ekspresowym tempie udało się np. przebudować „obwodnicę” bez poważniejszych spięć społecznych. Tymczasem w sąsiednim Jaśle przed kilkoma tygodniami pojawiła się możliwość wybudowania drogi, która ma odciążyć ruch w centrum (Rynek) z ruchu tranzytowego na linii Nowy Żmigród - Pilzno. Miejscowi mieszkańcy się z tym nie zgadzają i organizują protesty, podczas których blokują drogi, „bo wyburzenia” (dosłownie kilka) i „bo TIRy będą jeździć przez centrum” (tak jakby już teraz nie jeździły).
Różnicę w optymistyczniejszym podejściu do inwestycji i ogólnie do życia w Krośnie widać także np. po różnicy w liczbie imprez kulturalnych, które odbywają się u nas i u sąsiadów. Koniecznie należy dodać, że w Krośnie bardzo często są to imprezy powstające oddolnie (jak np. niedawny Young Arts Festival, a przecież i „Balony” powstały z inicjatywy śp. Bogusławy Nykiel-Ostrowskiej). Krośnianie są bardzo ambitni, a to daje władzom miasta duże możliwości - wystarczy jedynie nie bać się ich realizować. Trudno jednak powiedzieć, że jesteśmy bardziej ambitni i pomysłowi od sąsiadów. Może być przecież i tak, że tam też są znakomite pomysły, ale grzęzną w urzędach…
Nie popadajmy jednak w zbyt wielki samozachwyt. Powinniśmy pamiętać, że my, w tym niekorzystnym rankingu zostaliśmy ujęci, i że jednak powoli tracimy nasze atuty. Trzeba mocno pracować nad pozycją Krosna. Nie będzie tak, że skoro Jasło i Sanok stracą jeszcze więcej niż my, to my zyskamy. Nic bardziej mylnego.
Bardzo trudno będzie zbudować silne Krosno „pośrodku niczego”. Musimy mieć dobre otoczenie, właśnie dlatego, że mamy do siebie blisko. Krosno-Jasło-Sanok to około 120 000 mieszkańców. Wspólnie jesteśmy silnym ośrodkiem, a taka okolica liczy się bardzo, jeżeli chodzi o gospodarkę. Mamy obecnie „rynek pracownika” więc na rynku musi być kapitał ludzki. Nie możemy się wyludnić. Musi być zarówno „siła robocza”, muszą być usługi, muszą być i pracownicy umysłowi. Nie wystarczy nam jedynie pięćdziesięciotysięczne Krosno – to za mało. Potrzeba nam ludnej okolicy.
Konieczni są ludzie, ale musi być i szeroki rynek pracy. Jeżeli jakaś firma nieszczęśliwie by upadła (normalne - dzieje się to na całym świecie), to jej wykwalifikowani pracownicy (zarówno wykwalifikowani rzemieślnicy, jak i pracownicy umysłowi, inżynierzy itp.) muszą mieć gdzie znaleźć nową, dobrą pracę w okolicy. Tylko w takim wypadku młodzi będą chcieli zostawać „u nas”, bo będą spokojni o swoją przyszłość. Jak nie ta firma, to inna. „Coś się znajdzie”.
Powiązania społeczno-gospodarcze to bardzo szeroki zestaw naczyń połączonych. Nie da się napełnić tylko jednego. Bez ludzi nie będzie firm, bez firm nie będzie ludzi. Bez Jasła i Sanoka nie będzie Krosna, bez Krosna nie będzie Jasła i Sanoka. Jesteśmy na siebie skazani.
Powinniśmy jednak pamiętać, że Jasło i Sanok, nawet gdyby wydarzył się u nich cud społeczno-gospodarczy to nie wyciągną nas do swojego poziomu. Okolica musi być mocna, ale to Krosno powinno być „hersztem bandy”. Jeżeli potencjalny inwestor będzie się zastanawiał gdzie chce ulokować swoją firmę, to musimy mieć dobrą okolice żeby zachęcić do naszego regionu. Ale musimy mieć też przewagę w tym regionie żeby takich inwestycji nie tracić na rzecz sąsiadów.
Nie wolno nam jednak takiej przewagi zdobywać kosztem innych. Blokowanie sąsiadów doprowadzi do tego, że nie będą się rozwijać. Przez to okolica nam podupadnie, nie będzie alternatywnych miejsc pracy, źródeł zysku, czy klientów dla firm. Nie możemy się wzajemnie blokować, bo w końcu spadniemy do rangi „największej wsi w okolicy”. Cóż z tego, że w Sanoku i Jaśle będzie jeszcze gorzej jeżeli nam też by pozostał tylko „sklep i remiza”.
Musimy sobie zatem wzajemnie pomagać. Tak samo Krosno sąsiadom jak i sąsiedzi Krosnu. Tylko wtedy zrobimy ten kawałek świata bardziej rozwiniętym. Jak już było powiedziane: jesteśmy na siebie skazani. Możemy się nie lubić, możemy się z siebie śmiać (co Pankrośnizm czyni z dumą), ale MUSIMY SOBIE POMAGAĆ.
No bo z kim Real Madryt mógłby grać najważniejszy, transmitowany na cały świat mecz gdyby nie było FC Barcelona? Wielkie marki (a chcemy, żeby Krosno taka było) mają swoich wrogów, ale… dbają o nich, bo ta wzajemna konkurencja napędza wszystkim koniunkturę. Coś w stylu tezy Pawlaka z „Samych Swoich”: „Wróg? A wróg! Ale mój, swój, nasz – na własnej krwi wyhodowany!”
No bo z kim Real Madryt mógłby grać najważniejszy, transmitowany na cały świat mecz gdyby nie było FC Barcelona? Wielkie marki (a chcemy, żeby Krosno taka było) mają swoich wrogów, ale… dbają o nich, bo ta wzajemna konkurencja napędza wszystkim koniunkturę. Coś w stylu tezy Pawlaka z „Samych Swoich”: „Wróg? A wróg! Ale mój, swój, nasz – na własnej krwi wyhodowany!”
Komentarze
Prześlij komentarz